Zawsze zazdrościłem mesjaszom
Tego świata, bo nie przez palce,
A przez dłonie na słońce patrzyli.
Nie muszą trudzić się tym wszystkim
Od czego skóra cierpnie na ziemi.
Bo i po co, kiedy dokładnie widzą
To, co nie jest dla oka dostrzegalne.
Pośród ponurych zniczy rozbawione
Tańczą baloniki, śmiejąc się wesoło.
A wszystko okraszone krwią świętych
Na ziemi żyznej w sarkofagi.
Nazwaliby to festynem żywych dla zmarłych.
Tak, zawsze zazdrościłem mesjaszom.
Marek Mysłek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz