środa, 4 maja 2011

O narodzie - Tomasz Herbich

W teoretycznych próbach uchwycenia istoty narodu można wyróżnić dwie podstawowe tendencje. Istnieją propozycje, które chcą ująć naród w kategoriach świata przyrodzonego, dlatego będę je nazywał fizycznymi koncepcjami narodu. Obok nich istnieją propozycje, które rozpatrują naród jako kategorię porządku etycznego. Zresztą, żadna z tych koncepcji nie jest pozbawiona racji. Fizyczne koncepcje mają na swoje poparcie niewątpliwy fakt, że naród wyodrębnia się między innymi ze względu na terytorium, itp. Zwolennicy etycznych koncepcji słusznie zwracają uwagę, że w narodzie kluczową rolę odgrywa świadomość, kultura. Pytanie sprowadzałoby się więc do tego, które z czynników uznaje się za ważniejsze. Poniższe rozważania są prowadzone w duchu etycznej koncepcji narodu. Istnieje kilka pytań, jakie można postawić takiemu ujęciu. Jaki jest stosunek jednostki do narodu? Czy naród jest dany, czy też jest konstruowany? W jakiej relacji pozostaje naród do ludzkości?
Nasze myślenie o narodzie obciążone jest stałą skłonnością myślenia „potocznego”, być może pierwszą i najważniejszą, jaką należy przezwyciężyć w drodze do głębszego poznania rzeczywistości. Jesteśmy skłonni wyobrażać sobie to, czego istnienie stwierdzamy, na sposób jednolity. Choć przyznajemy, że naród, społeczeństwo jako grupy składają się z wielości, i siłą rzeczy definiujemy je jako jedność wielości, to, co stanowi o bycie narodu, społeczeństwa itp. wyobrażamy sobie jako wspólne wszystkim. Tym samym kategoria wielości, choć obecna w definicji narodu, a więc formalnie, nie jest w nim obecna realnie. W takiej perspektywie pojęcie „polskości” (a więc tego, co narodowe), aby można było nim operować, nie może w sposób rzeczywisty uznać wielogłosowości jako swojego rdzenia. Na poziomie „potocznym”, gdy przypisujemy Polakom cechę A, nie możemy równocześnie przypisać im cechy nie-A. Przy czym nawet na poziomie myślenia „potocznego” nie oznacza to, że żaden Polak nie posiada cechy nie-A, tylko oznacza to, że, gdy Polak posiada cechę nie-A, to posiada ją nie jako Polak. Nie-A jest tym, co wyróżnia go z pewnego ogółu, gdyż ogół określa cecha A. Oznacza to, że najczęściej uznajemy, że nie możemy przyjąć, że nie-A tak samo stanowi o polskości jak A.
Jednak jeżeli naród ma być realnie, a nie tylko formalnie, wielością, to trzeba przyjąć, że współistnienie A i nie-A jest możliwe. Naród równocześnie także jest jednością, ale przy dopuszczeniu wielości jako realnej jest jednością nie jako identyczność, tylko jako jedna przestrzeń, wspólny mianownik dla wielości. Ma to ogromne znaczenie dla badań nad narodem pojętym jako kategoria etyczna. Gdy badamy np. kulturę narodu, jesteśmy skłonni odgraniczać narodowe od indywidualnego. W rzeczywistości jednak Mickiewicz nie jest bardziej „polski” niż Gombrowicz, a Sienkiewicz – niż Brzozowski, jedno nie jest bardziej narodowe od drugiego, ponieważ naród jest jednością wielości. Naród tak pojęty jest między innymi jednością dyskursu, więc każdy, kto nie stawia siebie poza tym dyskursem, kto odnosi się do tego, co współistnieje z jego poglądem w ramach tego dyskursu, jest twórcą par excellence narodowym. Narodowy charakter twórczości, myślenia nie świadczy o „zaściankowości”, ale wprost przeciwnie – świadczy o uczestnictwie w wielkim projekcie intelektualnym, w którym ma swój udział każdy z samego faktu wejścia w obszar dyskursu, a nie ze względu na przyjęte poglądy. O narodowym charakterze twórczości stanowi postawienie pytania temu, co było tworzone wcześniej w obrębie danej grupy, nie zaś udzielona na to pytanie odpowiedź.
Naród jest kategorią twórczej wolności, a nie zniewolonej określoności. Człowiek jest wolny jako twórca, jako posiadający inicjatywę. Twórczość wymaga zakorzenienia, nie ma twórczości, która niczego nie przejmuje z przeszłości i z otoczenia. Twórczości nie tworzą ignorancja, zamknięcie. Człowiek nigdy nie tworzy w pojedynkę. Dlatego w narodzie jest element statyczny, element tego, co zostało dane. Zarazem twórczość jest tworzeniem nowego, nieistniejącego, i dlatego naród jest konstruowany.
Naród, gdy definiuje się go „od dołu”, jest przede wszystkim wielością. Jest jednością, gdy jest definiowany „od góry”, ze względu na to, co jest ponad nim. Jeżeli naród rozumiemy jako kategorię etyczną, to stał się on ze względu na to, co ogólnoludzkie – nie jest przypadkiem, że współczesne narody zaczęły kształtować się w czasach zdominowanych przez chrześcijański uniwersalizm. Jest jednością w tej płaszczyźnie, w której występuje jako jeden z wielu – w płaszczyźnie ludzkości. Naród jest drogą, na której człowiek uczestniczy w tym, co ogólnoludzkie – naród jest zawsze ze względu na ludzkość. Włodzimierz Sołowjow określił następująco relacje narodu i ludzkości: „Skoro za istotną i realną uznajemy jedność rodzaju ludzkiego – a należy ją uznać za prawdę religijną, potwierdzoną przez filozofię racjonalną i nauki szczegółowe – skoro uznajemy tę substancjalną jedność, to winniśmy rozpatrywać ludzkość jako całość, jako wielką zbiorową istotę lub organizm społeczny, którego żywymi członkami są poszczególne narody. Z tego punktu widzenia jasne jest, że żaden naród nie może żyć jedynie w sobie, poprzez siebie i dla siebie, że jego życie polega na określonym uczestnictwie w ogólnym życiu ludzkości. Pełnienie przez naród funkcji organicznej w życiu powszechnym – oto prawdziwa idea narodowa, odwiecznie istniejąca w Bożym zamyśle.” („Rosyjska idea”, Zielona Góra 2004, s. 9). Szowinizm, przekonanie o supremacji własnego narodu, jest sprzeczny z ideą narodu jako etycznej jedności wielości.
Ponieważ naród jest jednością wielości, jest przestrzenią ludzkiej twórczości i jest drogą uczestnictwa w tym, co ogólnoludzkie, osoba jest realnością pierwotną. Życie osoby wykracza poza życie narodu, człowiek bowiem przekracza wszystkie realności ziemskie w kierunku Transcendencji. Transcendencja sprawia, że osoba może być twórcą, także w życiu narodowym. Równocześnie, przy takiej personalistycznej koncepcji narodu, jest on kategorią jakościową, a nie ilościową. Oznacza to, że najwyższym wyrazem narodu są szczytowe przejawy jego kultury, które równocześnie zawsze mają w sobie coś indywidualnego, niepowtarzalnego, gdyż indywidualne i narodowe nie jest sprzeczne ze sobą, o ile samego człowieka rozumie się jako byt relacyjny.
Kończąc, można podjąć problem kosmopolityzmu. Kosmopolityzm słusznie zauważa, że horyzont człowieka nie może być wyłącznie narodowy. Równocześnie bazuje on na pozornej sprzeczności dwóch miłości: miłości do tego, co bliższe, i do tego, co dalsze. Konflikt taki może być rozwiązany wtedy, gdy zauważy się, że miłość do tego, co dalsze, jest rzeczywista tylko wtedy, gdy jest formą, której treścią jest miłość do tego, co bliższe. Oznacza to, że uczestnictwo w tym, co ogólnoludzkie, konkretyzuje się poprzez uczestnictwo w tym, co narodowe. Jeżeli pozbawi się człowieka tego, co bliższe, to jego partycypacja staje się wyłącznie bierna; człowiek nie może być wolnym twórcą wobec całej ludzkości o tyle, o ile ta ludzkość nie posiada swojej reprezentacji w tym, co narodowe. Naród, o ile nie wytwarza się takiej jego koncepcji, która człowieka przytłacza, pozbawia znaczenia jego indywidualność, jest konieczny dla personalizacji odniesień człowieka i ludzkości. Życie narodowe jest ważnym elementem personalistycznej świadomości. Właśnie w imię osoby, w imię ludzkiej indywidualności, należy walczyć o naród, co oznacza zarówno walkę ze zwolennikami demontażu, „roztopienia” narodu, jak i ze zwolennikami antypersonalistycznych ujęć narodu.

Tomasz Herbich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz